W Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu szlaki turystyczne są rozmoknięte i śliskie. "Miejscami leży nawet kilka centymetrów mokrego śniegu" – powiedział w piątek rano ratownik dyżurny bieszczadzkiej grupy GOPR Paweł Szopa. Choć normy są przekroczone, to powietrze jest jeszcze dobre. 🤨 Możesz wyjść na spacer i za bardzo nie przejmować się smogiem. Pomiary jakości powietrza, które dadzą nam odpowiedź, czy w woj. dolnośląskim jest smog, sprawdzałam dzisiaj, 26.11.2023 o godz. 20:37. Czy dzisiaj (27.11) będzie padać śnieg w Świebodzinie? Jedni uwielbiają lepić bałwany, innym ręce opadają na myśl o odśnieżaniu podwórka. W najgorszej sytuacji są kierowcy, którzy muszą odgarnąć śnieg z auta. Sprawdź, jaka pogoda będzie w Świebodzinie w poniedziałek. Zobaczysz tu także prognozę na kolejne dni. Wyjazdy na narty czy zjazdy na sankach to nie wszystko. Najwięcej radości może sprawić lepienie bałwana. Jaka pogoda jest zapowiadana w 2023 na Święta Bożego Narodzenia w Zielonej Górze? . Sprawdź, czy jutro w Jeleniej Górze trzeba będzie skrobać szyby. Przygotowaliśmy informacje o pogodzie, jaka czeka nas w nocy. Według wskazań meteorologów, w nocy z czwartek na piątek słupki rtęci powinny pokazać ok. -2°C. Jednocześnie wilgotność powietrza w Jeleniej Górze może wynieść 91%, a prawdopodobieństwo opadów śniegu: 90%. Siła wiatru określana jest na 14 km/h. Taka konfiguracja warunków sprawia, że prawie na pewno w Jeleniej Górze będziemy mieć oblodzenia w nocy z czwartek na się na skrobanie szyb w Jeleniej Górze w piątekNastaw budzik na kilka minut wcześniej, bo niemal pewne jest, że jutro trzeba będzie skrobać szyby. Może to zająć dłuższą chwilę, więc ubierz ciepłe buty. A może zdążysz jeszcze zejść do auta i założyć na szybę matę termiczną albo koc?Masz już zimowe opony?Rekomendowane zakłady wulkanizacyjne w Jeleniej GórzeJaka będzie pogoda w nocy w Jeleniej Górze?Przewidywane warunki atmosferyczne na noc z czwartek na piątek w Jeleniej Górze:Temperatura: -2°C. Wilgotność powietrza: 91% Wiatr: 14 km/h Kierunek wiatru: wschodnio-północny. Prawdopodobieństwo opadów śniegu: 90%. Pogoda w Jeleniej Górze w nocy z piątek na sobotę:Temperatura: -4°C. Wilgotność powietrza: 77% Wiatr: 13 km/h Kierunek wiatru: północno-wschodni. Prawdopodobieństwo opadów śniegu: 80%. Pogoda w Jeleniej Górze w nocy z soboty na niedzielę:Temperatura: -6°C. Wilgotność powietrza: 68% Wiatr: 12 km/h Kierunek wiatru: północny. Prawdopodobieństwo opadów śniegu: 20%. ZOBACZ KONIECZNIEAbsurdy na polskich drogach. Po tym już nic cię nie zdziwiW jakich warunkach zamarzają szyby?Zauważyliście, że nie zawsze zimą trzeba skrobać szyby? Bywa tak, że podczas ogromnych mrozów na szybach nie mamy ani grama lodu. Dlaczego tak się dzieje? Wszystko przez niską wilgotność powietrza. Jeśli jest mroźne, ale sucho, szyby nie powinny zamarzać. Kiedy możemy spodziewać się szronu czy wręcz lodowej skorupy na szybach o poranku w Jeleniej Górze? Oprócz temperatury poniżej 0powinien wystąpić jeden z poniższych elementów: wysoka wilgotność powietrza, opady deszczu lub śniegu, mroźny wiatr, pozostawienie na parkingu zbyt nagrzanego samochodu. Jak skutecznie oczyścić szyby z lodu?Sposobów na pozbycie się lodowej skorupy z samochodowych szyb jest wiele, wszystkie mają jedną wspólną cechę - są mniej skuteczne, niż tego oczekujemy. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie szyby wymagają takiej samej tylnej szyby jest konieczne, gdy musimy wyjechać tyłem z miejsca parkingowego. W przeciwnym wypadku możemy ją odśnieżyć i włączyć ogrzewanie szyby, po chwili jazdy powinna się sama rozmrozić, odśnieżanie bocznych szyb jest konieczne, ale nie musimy tego robić dokładnie. Oczywiście nie ma mowy o wydrapywaniu "okienka", musimy mieć dobrą widoczność, ale pojedyncze resztki lodu nie powinny być problemem, natomiast najważniejsze jest odśnieżenie przedniej szyby - musimy mieć pełną widoczność, a przestrzeń, gdzie pracują wycieraczki, powinna być całkowicie oczyszczona. Sposobów na odśnieżenie przedniej szyby jest wiele. Nasza porada na piątek, dla kierowców z Jeleniej Góry:Odmrażanie przedniej szyby zacznij od odśnieżenia. Szczotką odgarnij puch, a następnie spryskaj pozostałą część odmrażaczem do szyb i chwilę poczekaj. Podważ skrobaczką warstwę lodu i w razie konieczności, powtórz czynność. Przyda ci się odmrażacz?Materiały promocyjne partnera Jeśli tak skrobiesz szyby, możesz dostać mandatDawniej procedura rozmrażania przedniej szyby była prosta - kierowca włączał silnik, ustawiał gorący nawiew na przednią szybę i zabierał się do skrobania. Gdy powietrze ogrzewa przednią szybę, lód puszcza od spodu i łatwiej go od kilku lat coraz większą wagę przykłada się do ekologii, a taka praca silnika jest bezzasadna. Do tego dochodzą przepisy, zgodnie z którymi kierowca nie może zostawić samochodu z włączonym silnikiem i z niego wyjść. W Jeleniej Górze również możesz dostać za takie skrobanie szyb mandat, więc lepiej tego nie chcesz skrobać szyb? Jest na to sposóbNajskuteczniejszy sposób, by uniknąć porannego skrobania szyb w Jeleniej Górze to oczywiście parkowanie samochodu w garażu, gdzie temperatura będzie dodatnia. Oczywiście nie każdy ma garaż, wielu kierowców musi parkować na ulicy. Sprawdzone sposoby, dzięki którym możemy zminimalizować ryzyko powstania grubej warstwy lodu na szybie:nakładanie na przednią szybę specjalnej maty termicznej, pokrywanie przedniej szyby specjalnym środkiem (skuteczne tylko przy mniejszych mrozach), parkowanie w mniej wilgotnych miejscach (z dala od stawów, zalewów, lasów, parków, skwerków, parkowanie w miejscach, które będą nasłonecznione o poranku, parkowanie przednią szybą na wschód, wychłodzenie wnętrza samochodu zimnym nawiewem przed parkowaniem (skuteczne tylko przy mniejszych mrozach). Wybierz matę na szybę swojego samochoduMateriały promocyjne partnera – Rano zrobiłem dwa kursy „szubienicą” – śmieje się Rafał Łozowski. – „Szubienicą” nazywamy samochody, które wożą duże kontenery z odpadami. Później zaczął mocno padać śnieg, więc odśnieżałem unimogiem Jagniątków. No i teraz znowu tam jedziemy…Śnieg sypie od kilku godzin. Pierwszy atak zimy. Wczoraj ( na ulice Jeleniej Góry wyjechało z MPGK siedem z dziesięciu samochodów do utrzymania dróg. Rafał Łozowski kieruje właśnie jednym z Ma napęd na przód i na tył - tłumaczy. - Unimog nie jest wielki, więc idealnie nadaje się na górskie uliczki. Nie tylko zresztą na górskie, także do odśnieżania i sypania solą w śródmieściu, gdzie jest wąsko i nie zmieści się liaz czy Jagniątkowa zajmuje Rafałowi równo dwie godziny. Przejeżdżamy w tym czasie 37 kilometrów, zużywając 16 litrów Niektórzy myślą, że samorząd zapłaci nam za każdy przejechany kilometr, a tak nie jest - wyjaśnia Ryszard Fendryk, dyspozytor w MPGK. - Nasze samochody posiadają zamontowane systemy GPS wraz z czujnikami reagującymi na najważniejsze czynności kierowcy. Mamy dzięki temu zapisane wszystko: w którym miejscu miasta znajduje się samochód i co dokładnie robi. Samorząd płaci nam jedynie za płużenie, sypanie oraz płużenie z sypaniem. Za dojazd piątek auta MPGK przejechały około 800 km, lecz firma pieniądze dostanie tylko za ich część - za tyle, ile zostało posypanych solą i Za dojazd do Jagniątkowa nie dostaniemy nic - mówi Rafał Łozowski. - Dopiero teraz, gdy zaczynam ulice posypywać jest to płatne. Trasa do Jagniątkowa należy do najtrudniejszych. Znajduje się na niej wiele stromych podjazdów, których pokonanie nie jest łatwe nawet dla unimoga. Uliczki są wąskie, trudne do zawracania. Niekiedy trzeba wjechać do lasu, innym razem niemal do… szopki jednego z mieszkańców. Mijani jeleniogórzanie pozdrawiają nas i uśmiechają To miłe - śmieje się także Rafał Łozowski. - Nie zawsze jednak tak jest. Rok temu minął mnie samochód, ale potem zawrócił, wyprzedził i zajechał mi drogę. Jego kierowca był zdenerwowany. Groził mi, że będę płacił za zniszczenie karoserii jego auta przez sól, którą sypałem… Ludziom trudno czasami A dzisiaj na przykład na wąskiej uliczce w Cieplicach ktoś postawił auto tak, że nasz wóz nie mógł przejechać - opowiada Ryszard Fendryk. - Właściciela auta nie dało się szybko znaleźć i nasz kierowca musiał prawie trzy kilometry cofać…Kierowcy opowiadają, że ciężko odśnieża się zwłaszcza wąskie uliczki starego miasta i boczne uliczki Zabobrza. Wystarczy jeden źle zaparkowany samochód i po odśnieżaniu. Trasy w śródmieściu liczą średnio około 15 - 20 km, najdalej jest do Maciejowej i z powrotem. Kierowca przejeżdża wówczas w jednym kursie około 60 biorących udział w odśnieżaniu Jeleniej Góry jest w sumie 30. Pracują po 12 godzin. W siedzibie firmy przy ul. Wolności mają pokój, w którym nocami dyżurują. Gdy aura sprzyja, mogą się nawet przespać. - Lubię swoja pracę - uśmiecha się Rafał Łozowski. - Biorę kanapki, termos; w samochodzie włączam „Muzyczne Radio” i jazda! Minionej zimy kilka razy o mało nie wylądował unimogiem w rowie. Wspomina, że co najmniej dwa razy zrobiło mu się naprawdę gorąco. Raz, zjeżdżając z góry, miał poważne problemy z hamulcami. Kiedy już był pewny, że rozbije się, hamulce zadziałały. - Nasi kierowcy od czasu do czasu padają też ofiarami brawury innych kierowców - mówi Ryszard Fendryk. - Najgorsi są ci, którzy nie wymieniają opon na zimowe oraz ci, którym wydaje się, że jeżdżą jak Kubica… Pierwszego dnia wiosny 2022 roku Jelenia Góra symbolicznie stanęła na najwyższym szczycie Afryki północnej. Jebel Toubkal o wysokości 4167 metrów jest także najwyższym szczytem Maroka oraz Atlasu. Położony około 80 km na południe od Marrakeszu wznosi się w dolinie Mizan wchodzącej w skład Toubkal National Park. Jebel Toubkal, najwyższy szczyt północnej Afryki – 4167 metrów Foto: Krzysztof Tęcza Chętni do wejścia na ten szczyt przybywają tutaj w zasadzie przez cały rok. Największy tłok na szczycie to okres letni, kiedy nie ma tu już dużych ilości śniegu. Dlatego powszechnie utarło się przekonanie, że droga na szczyt nie jest zbyt trudna i nie wymaga specjalnych umiejętności technicznych. Nic błędniejszego. Właśnie takie przekonanie doprowadziło do wielu tragedii i niepowodzeń zrealizowania zamierzonego celu. W Atlasie Wysokim dominuje klimat podzwrotnikowy suchy. Nastromienie zboczy może nie jest zbyt eksponujące, jednak w okresie letnim sporym utrudnieniem jest zalęgający rumosz skalny wymagający od idących zachowania dużej uwagi. Wszystko jednak zmienia się w okresie zimowym kiedy zalega tutaj śnieg. Często, tak jak i tym razem, występujące duże opady śniegu potrafią w ciągu zaledwie kilku godzin zniweczyć nasze plany. Zalegający śnieg zupełnie zmienia warunki podejścia na szczyt. Stromość zboczy staje się zbyt duża by można było ją lekceważyć, często wydeptana w zlodowaciałym śniegu ścieżka jest tak wąska, że nie ma mowy o postawieniu na niej obu stóp jednocześnie. Co prawda, przynajmniej na pierwszym odcinku podejścia nie ma niebezpieczeństwa spadnięcia do przepaści, w razie ześlizgnięcia zsuniemy się do 200 metrów w dół do doliny, którą idziemy. Niebezpieczeństwem są tutaj występujące duże głazy na które możemy wpaść pędząc po zlodowaciałym śniegu. Wszystko zmienia się w górnej części podejścia, przed samym szczytem i bezpośrednio na nim. Tam każde potkniecie grozi wpadnięciem do widocznych przepaści. Na tym odcinku nie ma już żartów. Musimy wytężyć naszą uwagę na maksa. Autor na tle szczytów Atlasu. Foto: Krzysztof Tęcza Aby uzmysłowić wszystkim mającym zamiar wyruszenia na ten niesamowity szczyt wspomnę słowa zamieszczone przez Hamisha Browna w jego książce pt. „Jak zdobyć najpiękniejsze góry świata”: „… Ostrzeżenie! Ponieważ wiele przewodników książkowych opisuje Toubkal jako łatwe przedsięwzięcie wspinaczkowe, występuje tendencja do lekceważenia góry. Szczyt próbują atakować zespoły źle wyekwipowane, w złych warunkach pogodowych, bez przygotowania i dobrej aklimatyzacji. Upał, brak wody, wysokość czy zmiana warunków pogodowych mogą zmóc nawet ludzi przygotowanych. Toubkal powinien być traktowany z respektem, porównywalnym z alpejskimi szczytami… Lekceważenie szczytu oraz beztroskie podejście do wyprawy nań w efekcie mogą doprowadzić do przykrych konsekwencji”. Po moim wejściu na szczyt muszę w całości zgodzić się z przytoczonymi powyżej słowami. Nasza grupa, mimo iż na szczyt dotarła pierwszego dnia wiosny to w zasadzie wyprawę musiała odbyć jako zimową. Tym razem droga na szczyt nie byłaby możliwa do przejścia bez użycia raków. Zlodowaciały śnieg nie pozostawiał wyboru. Także wysokość, a co za tym idzie, spłycony oddech, miał wpływ na tempo marszu i jego szybkość. Również ujemna temperatura i wiejący przy szczycie silny wiatr nie były sprzymierzeńcami w drodze na szczyt. Wspomnę tutaj, że wykorzystywanie turystyczne szczytu to ledwie jedno stulecie. Pierwsze wejście miało miejsce w 1923 roku, pierwszy Polak zdobył szczyt w 1934 roku. Trudna droga na szczyt. Foto: Krzysztof Tęcza Jeśli chodzi o naszą grupę to liczyła ona 11 osób. Ponieważ wybrałem opcję wyprawy zorganizowanej mieliśmy polskojęzycznego opiekuna oraz przewodnika miejscowego, który był na Jebelu już ponad 300 razy. Wyprawę rozpoczęliśmy, tak jak wszyscy od przybycia do miejscowości Imlil, w której rozpoczęła się nasza aklimatyzacja. By przygotować nasz organizm do przebywania na coraz wyższej wysokości wyruszyliśmy na spacer zapoczątkowany na wysokości 1700 metrów Krętymi ścieżkami, pokonując setki schodów ułożonych z kamieni, podziwiając górskie krajobrazy wspięliśmy się 250 metrów wyżej docierając do pierwszego schroniska. To tutaj mieliśmy rozpocząć właściwą aklimatyzację. Na razie wszystko przebiegało zgodnie z założeniami. Nie doświadczyliśmy specjalnych problemów kondycyjnych ani zdrowotnych. Wszak większość z nas była już na wyższych wysokościach. Gospodarze dbali o nas wyjątkowo dobrze. Dostaliśmy bardzo obfitą i urozmaiconą kolację. Mogliśmy zobaczyć jak przygotowuje się tradycyjną herbatę. Dopiero w nocy okazało się, że jedynym źródłem ogrzewania tego obiektu jest kominek umieszczony na świetlicy. Gdy ogień zgasł powoli robiło się coraz chłodniej. Grube koce pozwoliły jakoś dotrwać do rana. Dzięki temu, że większość istniejących tu obiektów to budynki wielopiętrowe posadowione na zboczach poszczególnych wzniesień mają one mnóstwo schodów i zakamarków. Najlepszym jednak jest fakt, że wszystkie bez wyjątku, posiadają płaskie dachy wykorzystywane jako tarasy widokowe. I właśnie z tarasu schroniska po raz pierwszy zobaczyliśmy nasz szczyt. Lśnił bielą zalęgającego na nim śniegu. Niestety z tej perspektywy, mimo iż najwyższy, wydawał się być najniższym z oglądanych wierzchołków. Nie mniej to właśnie on jest celem naszej wędrówki. Tego dnia, po obfitym śniadaniu, wyruszamy na przejście aklimatyzacyjne. Jakież jest nasze zdziwienie gdy przed nami idzie kilka mułów. Okazuje się, że podążają one na górskie pastwiska, dokładnie drogą którą mamy iść także my. W zasadzie nie było żadnych niespodzianek. Każde przejście aklimatyzacyjne polega na pokonaniu kilku kilometrów i zaliczeniu jak największej ilości dolin i wzniesień. Jedyną różnicą tym razem była wizyta w jednym z domów gdzie mieszkańcy poczęstowali nas herbatą i pokazali jak na co dzień wygląda życie w tych trudnych górskich warunkach. Oczywiście przez cały spacer towarzyszyły nam niezwykłe widoki. Schronisko „Pod Muflonem” 3200 metrów Foto: Krzysztof Tęcza Następnego dnia ruszamy w stronę szczytu. Oczywiście idziemy „na lekko”, nasze główne bagaże niosą muły. Nigdzie się nie spieszymy, pokonujemy kolejne zakątki doliny prowadzącej pod szczyt. Mijamy jedną z bardziej znanych w Maroko świątyń, w której składane są ofiary w intencji ozdrowienia osób dotkniętych chorobami psychicznymi. Wykorzystujemy nieliczne miejsca, w których można napić się świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy i po obiedzie podanym na łonie natury docieramy do granicy zalegania śniegu. Jesteśmy na wysokości około 3 tysięcy metrów. Zatem pokonaliśmy ponad kilometr przewyższenia. Dobrym znakiem wydaje się pojawienie na niebie zjawiska atmosferycznego zwanego „Halo”. Niebawem z za kolejnego załamania doliny wyłania się nasza baza. Jest to schronisko „Pod Muflonem”. Tak naprawdę znajdują się tutaj cztery kamienne obiekty oraz pole namiotowe. W lecie panuje tu duży ruch. Teraz, po niedawnych opadach śniegu nie ma zbyt wielu grup. Ci, którzy skorzystali z miejscowej wypożyczalni przymierzyli i przetestowali raki. Pozostali nie musieli tego czynić chociaż z zaciekawieniem przyglądali się jak trzymają się one podłoża. Przed nami ostatnia noc, choć tak naprawdę pobudkę wyznaczono na 4 rano. Warunki spartańskie, w kranie zimna woda, brak ogrzewania, śpimy w przyniesionych śpiworach, całkowicie ubrani, wykorzystując użyczone grube koce. Rano, po lekkim śniadaniu, ruszamy w góry. Oczywiście wszyscy zakładają raki bez których, jak szybko się okazało, nie dalibyśmy rady nie tylko wejść na szczyt ale w ogóle daleko zajść. Wschód słońca w drodze na szczyt. Foto: Krzysztof Tęcza Trawersujemy kolejne zbocza idąc niezliczonymi serpentynami. Niestety krótkie postoje szybko powodują wychłodzenie organizmu. Staramy się ograniczać je do minimum. Temperatura spadła do kilkunastu stopni, oczywiście w minusie. Wiatr też nie pomaga. Mimo założenia bielizny termo aktywnej, dwóch bluz i kurtki puchowej, gdy tylko przestajemy się piąć pod górę przenika nas niesamowity chłód. Zmienia się to dopiero gdy wstaje słonko. Od tej pory robi się cieplej. Jego promienie i złote światło padające na sąsiednie szczyty wyzwalają w nas świeżą energię. Jednym słowem zyskaliśmy nowe siły. Oczywiście nasz przewodnik zaraz zwraca nam uwagę byśmy zachowali ostrożność bo takie rozprężenie nie jest dobre dla poprawy naszego bezpieczeństwa. W końcu docieramy do ostatniego wypłaszczenia, miejsca w którym ustawiono znak ostrzegający przed „latającymi turystami”. Dalsza droga to już nie przelewki. Musimy obejść główny szczyt uważając na przepaści, na zalęgające kamienie przykryte zlodowaciałym śniegiem, na bardzo wąską ścieżkę, no i na schodzących z góry turystów, z którymi w tych trudnych warunkach musimy się jakoś minąć. A trzeba brać pod uwagę to, że my widząc już cel naszej wędrówki zaczynamy być mniej uważnymi a schodzący z góry są zbyt rozluźnieni i podekscytowani tym, że już byli na szczycie. Muszę przyznać, że ten ostatni etap podejścia przypomina mi troszeczkę końcówkę podejścia na Rysy od strony słowackiej. Widok ze szczytu. Foto: Krzysztof Tęcza W końcu jesteśmy na szczycie. To 4167 metrów nad poziomem morza. Stoimy przy charakterystycznej konstrukcji wystawionej na samym wierzchołku Jebela. Dopiero teraz widzimy jak wysoko dotarliśmy. Wokół widzimy jeszcze kilka szczytów mających ponad 4 tysiące metrów. Są one jednak nieco niższe. Wszędzie jak okiem sięgnąć widać albo białe wierzchołki sąsiednich szczytów albo głębokie doliny wypełnione białymi gęstymi chmurami udającymi falujące morze. Coś niesamowitego. Czekamy chwilę by na szczyt dotarli ostatni uczestnicy naszej ekipy. Nie ma co ukrywać, nasza grupa trochę się rozciągnęła, w końcu warunki terenowe, śnieg, wysokość, zrobiły swoje. Teraz pamiątkowe zdjęcia i ruszamy na dół. Tak jak zapowiadano pogoda zaczyna się psuć. Pojawiają się pierwsze płatki spadającego z nieba śniegu, wzmaga się wiatr. Oczywiście na dół idzie się nieco szybciej. Wejście na górę zajęło nam 4 godziny, zejście tylko 3. Jednak ostatnie metry, gdy już widzieliśmy nasze schronisko, wcale nie należały do łatwych. Wszystkim dały się już we znaki trudy nocnej wspinaczki i sporego tempa zejścia na dół. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Trzeba było wzmóc czujność by nie doszło do jakiegoś wypadku. Myślę, że po trudzie jaki był naszym udziałem tego dnia wszystkim smakował obiad przygotowany przez naszego kucharza. Do tego gorąca herbata. Od razu uprzedzam dociekliwych – nie było żadnego alkoholu, nawet piwa. Po pierwsze to są góry, po drugie, w Maroku poza nielicznymi marketami nigdzie nie kupi się takich napojów. Nam wystarczyło kilka szklanek miejscowej herbaty, do której dodaje się stosowne przyprawy. Ponieważ na szczyt weszliśmy wszyscy nie było potrzeby spędzania na tej wysokości kolejnej nocy by zwyczajowo dać jutro drugą szansę na stanięcie na szczycie. Dlatego zaraz po posiłku ruszyliśmy w dalszą drogę do schroniska znajdującego się poniżej 2 tysięcy metrów. Oczywiście zbędne rzeczy ponownie „nadaliśmy na bagaż” czyli przekazaliśmy opiekunom mułów, które zniosły je nam do naszej bazy. Gdy wreszcie dotarliśmy do Imlil okazało się, że tego dnia pokonaliśmy ponad 20 km i ponad 3 tysiące różnicy wzniesień. Świętowanie wyglądało różnie. Część ekipy skorzystała z miejscowej łaźni by doprowadzić się do porządku i rozgrzać zmarznięte ciało, część po prostu położyła się spać. Wszyscy jednak spotkaliśmy się na wspólnej kolacji, podczas której mogliśmy podzielić się swoimi wrażeniami. Ranek całkowicie nas zaskoczył. Okazało się, że śnieg zasypał nie tylko szczyty ale także doline poniżej naszego schroniska. Wygląda na to, że mieliśmy szczęście, iż weszliśmy na szczyt wczoraj. Dzisiaj już nie dalibyśmy rady. Wodospady Ouzoud. Foto: Krzysztof Tęcza Aby ochłonąć po trudach górskiej wyprawy następnego dnia wybraliśmy się na wodospady Ouzoud. To tam można się wykąpać pod spadającymi ze 110 metrów strugami wody. Oczywiście nie dosłownie, to zbyt niebezpieczne. Niestety tym razem pogoda spłatała nam figla, zrobiło się tak zimno, że zamiast kąpieli założyliśmy puchowe kurtki. Chociaż znaleźli się śmiałkowie chcący dopełnić tradycji. I tak oto nasza wyprawa dobiegła końca. Cała grupa licząca 11 osób stanęła na szczycie najwyższej góry Afryki północnej. Każdy chciał jakoś zaznaczyć swój pobyt na nim w sposób wyjątkowy. Ja, ze swej strony, ubrałem przywiezioną z sobą koszulkę z logo mojego miasta Jeleniej Góry. W ten sposób stanąłem na Jebel Toubkal, na wysokości 4167 metrów wraz z cząstką mojej Małej Ojczyzny. Krzysztof Tęcza Monika Witkowska jako druga Polka w historii zdobyła K2! Kim jest? W piątek Monika Witkowska stanęła na szycie K2 w Karakorum (8611 m) - poinformowano na jej fanpage'u na Facebooku. Została tym samym drugą po Wandzie Rutkiewicz Polką, która dokonała tej sztuki. "MONIKA ZDOBYŁA K2!!!!! Rano o weszła na szczyt, jako druga Polka w historii po Wandzie Rutkiewicz! 36 lat góra czekała na drugą Polkę, Monika trzeci rok próbowała wyjechać, by to zrealizować. Za pierwszym razem pandemia zablokowała, rok temu tak samo i wycofała się jej agencja, przez co tydzień przed wyprawą musiała zmienić górę na Broad Peak. Teraz Monika czuła, że się uda" - napisano. K2 uchodzi za najtrudniejszy technicznie ośmiotysięcznik. Rutkiewicz stanęła na jego szczycie jako pierwsza osoba z Polski 23 czerwca 1986 roku. "Ostatni etap wspinaczki był bardzo ciężki ze względu na pionowe ściany okute lodem, w tym legendarne, wąziutkie przejście zwane +szyjką butelki+, a nad nim olbrzymi serak. Strome wejście powyżej 8200 metrów plus sypki, głęboki śnieg było prawdopodobnie najtrudniejszą wspinaczką dla Moniki w jej karierze. Wchodząc na K2 Monika napisała również, że się poryczała ze szczęścia. Spełniła swoje największe górskie marzenie. Teraz wraca do obozu 3. Miejmy nadzieję, że spokojnie i bez przeszkód!" - dodano. Monika Witkowska. Kim jest? Monika Witkowska urodziła się w 1966 r. w Warszawie. Podróżniczka, himalaistka, żeglarka, pisarka, dziennikarka i przewodniczka wypraw trekkingowych. Należy do składu Kapituły Konkursu Kolosy. Odwiedziła blisko 180 krajów, a swoje wyprawy wypełniała aktywnością fizyczną: nurkowaniem, jazdą na nartach, paralotniarstwem i innymi. Z wielu jej wypraw powstały reportaże i książki. Witkowska na ośmiotysięczniki wspina się od blisko dziesięciu lat. Na szczycie Mount Everest (8848 m) stanęła w 2013 roku. W kolejnych latach zdobyła jeszcze Manaslu (8156) i Lhotse (8516).

jelenia góra czy jest śnieg